Popularne fałszywe przekonania o prawnej ochronie marki

30 czerwca 2023 | Artykuł sponsorowany | 9 min. czytania

Przedsiębiorcy uważani są za profesjonalnych uczestników rynku (w przeciwieństwie do konsumentów). A to oznacza, że prawo stawia przed nimi większe wymagania. Brak wiedzy interpretowany jest jako niedbalstwo. Nie sposób oczywiście znać się na każdym aspekcie prawa. Nie są do tego zdolni nawet prawnicy, którzy mają swoje specjalizacje. Powinieneś jednak znać najczęstsze mity związane z prawną ochrona marki. Są one powodem wielu kosztownych błędów.

Popularne fałszywe przekonania o prawnej ochronie marki
Popularne fałszywe przekonania o prawnej ochronie marki

1 - Jeżeli nazwa nie jest zastrzeżona, to oznacza, że jest wolna.

Nazwę firmy można zastrzec w Urzędzie Patentowym. To gwarantuje najsilniejszą możliwą ochronę, przynajmniej w zakresie danego kraju. Aktualnie przedsiębiorcy są tego coraz bardziej świadomi. Jedni rejestrują swoje marki a drudzy, którzy wchodzą dopiero na rynek, zaczynają od przeglądania rejestrów urzędowych. Niestety znalezione tam informacje trzeba umieć zinterpretować. A większość osób upraszcza wszystko do stwierdzenia, że skoro nie ma tam takiego samego znaku towarowego to są bezpieczni. Tymczasem prawo jest bardziej skomplikowane w tej materii.

Zobacz również: Opłaty za rejestrację nazwy i logo.

Musisz pamiętać, że marka chroniona jest również bez takiej rejestracji. Co prawda w mniejszym zakresie i spór jest bardziej skomplikowany, ale nie można tego ignorować. Przedsiębiorca, który używał komercyjnie danej nazwy jako pierwszy może się powoływać na przepisy ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji aby Cię zablokować. Spójrz na poniższą infografikę.

znaki-towarowe-blog-pl.jpg

2 - Skoro Urząd Patentowy mi markę zastrzegł, to nie naruszam prawa.

Mówi się "umiesz liczyć to licz na siebie". Procedura zgłoszeniowa w Urzędzie Patentowym opiera się o tzw. sprzeciwy. Innymi słowy, masz realną szansę zastrzec swoją markę nawet jeżeli w rejestrze jest już kolizyjny znak towarowy. Urzędnicy kompletnie tego nie sprawdzają. Wyznaczają jedynie taki 3 miesięczny okres, kiedy taki podmiot może zablokować ci zgłoszenie. Nie informują go jednak o twoim podaniu.
W praktyce, o ile taka firma regularnie nie monitoruje, co wpływa do urzędu, najpewniej przeoczy twój wniosek. A to oznacza, że przejdziesz całą procedurę i na końcu otrzymasz świadectwo ochronne. Na tym etapie wiele osób jest święcie przekonanych, że nazwa ich firmy nie łamie prawa. W końcu gdyby tak było, to urząd by im tego świadectwa nie przyznał.

Prawda jest taka, że o niczym to nie świadczy. Z jednej strony właściciel wcześniejszego znaku ma jeszcze 5 lat na jego unieważnienie. Z drugiej, może zadziałać ostrzej i od razu cię pozwać. Jak pamiętasz, pisałem, że i tak chronią go przepisy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Fakt, że masz w ręku świadectwo, nie obroni Cię w sądzie.

3 - Wymyśliłem nazwę firmy więc mam do niej prawa autorskie.

Na ten argument często powołują się muzycy, jeżeli walczą o prawa do nazwy swojego brandu. Panuje przekonanie, że wszystko, co wyjdzie z naszej głowy, każdy pomysł czy idea, są chronione przez prawo autorskie. Okazuje się, że nie. Na miano utworu zasługuje jedynie to, co ma indywidualny charakter. Czyli jest na tyle złożone, że można w tym dostrzec piętno twórcy, jego charakterystyczny odcisk palca. 
Gdyby przyznawać prawno-autorską ochronę na wszystko, to kompletnie zablokowałoby rynek. I podobnie podchodzą do tego polskie sądy. Przyjmują, że proste słowa nie są utworami. Tak było w sprawach KOMBII, Papa Dance czy Alibabki. Czyli w praktyce nie ma większego znaczenia, kto był pomysłodawcą nazwy. Z tego tytułu prawo nie daje jakiś praw wyłącznych. 

4 - Nie stać mnie na opłaty urzędowe za rejestrację.

To taka miejska legenda, że opłaty są na tyle wysokie, że stać na nie tylko wielkie korporacje. Mało kto jednak sprawdzał ile one faktycznie wynoszą. Tymczasem na Polskę zaczynają się one od kwoty 890 zł. I jest to kwota obejmująca 10-letni okres ochronny! O ile ktoś działa międzynarodowo, to jego portfel jest odpowiednio większy. W tym przypadku rejestracja unijna to wydatek od 850 EUR.
Co ciekawe aktualnie działa program dofinansowań, który umożliwia zdobycie dotacji 1000 EUR na zgłoszenie. Czyli te opłaty, które wskazałem i tak w 75% są refundowane. Nigdy więc nie było to tak tanie jak obecnie. Mamy wręcz zaskakującą sytuację, że wokoło wszystko drożeje, a prawna ochrona marki jest w promocyjnej cenie. Nie ma pewności czy w kolejnych latach program będzie kontynuowany więc warto działać już teraz.

5 - Wystarczy zmienić 30% nazwy lub logo, aby obejść prawo.

Można to odwrócić i powiedzieć, że ludzie przyjmują, że kolizja jest tylko wtedy kiedy dane marki są identyczne. O ile różnią się w jakimś stopniu, np. 30% to rzekomo jesteśmy bezpieczni. Wariantów tego mitu widziałem wiele, zmieniały się wartości procentowe od 20 do 52. Czasami te wartości były określane w ilościach zmian np. sześciu.

Tymczasem każdy o tym mówi, ale nikt nie jest w stanie wskazać źródła tych twardych wniosków. Nie mówią o tym ani przepisy ani wyroki sądowe. Czasami w danej sytuacji można spotkać orzeczenie mówiące, że dane dwa znaki towarowe są względem siebie zbyt podobne. Nie można z tego wywodzić jednak wniosków dla całej branży. 

Pamiętaj, że finalnie należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Twoja nazwa może wprowadzać w błąd klientów. Kluczowe jest to, aby przewidzieć jak zachowa się sędzia. Twoja prywatna opinia nie ma tutaj znaczenia. Na pewno kosmetyczne różnice nie dają ci żadnego bezpieczeństwa. Lepiej skonsultuj się z rzecznikiem patentowym.

rzecznik-patentowy.jpg

6 - Zastrzeżenie znaku towarowego jest banalnie proste.

Nie wiem czy wiesz, ale jest coś takiego jak efekt Dunninga-Krugera. Sprowadza się on do tego, że osoby, które mają najmniejszą wiedzę w danej sprawie, cechują się największą pewnością siebie. Często możesz to zauważyć w internecie gdzie dziesiątki, albo setki osób doradzają danej firmie np. na Facebooku, co w danej kryzysowej sytuacji może zrobić. Nie są ani prawnikami, ani nie pracują w kancelariach patentowych, ale chętnie mówią innym, co powinni zrobić.

Przenosi się to również na aspekty zgłoszenia znaku towarowego. Ludzie podchodzą do tego jak do kolejnego formularza, który należy wypełnić. Zakładają, że każdy sobie z tym poradzi. Tymczasem z danych polskiego Urzędu Patentowego wynika, że prawi 1/3 podań jest odrzucana, bo znaki nie kwalifikują się do rejestracji. Najczęściej problemem jest ich opisowość. Czyli, że ktoś ubiega się o monopol na nazwę rowery24.pl albo "ECO Sklep".
To dla wielu szok, ponieważ nikt w Polsce poza nimi taką nazwą się nie posługuje. A to oznacza, że urzędnik się czepia, bo powinien im wniosek zaakceptować. Tych wyłączeń spod ochrony jest zdecydowanie więcej.

7 - Skoro nie miałem problemów z założeniem firmy, to urzędnik sprawdził jej nazwę.

Uzyskanie wpisu do CEIDG czy KRS nie oznacza, że twoja nazwa firmy jest zweryfikowana. Nikt za ciebie tego nie zrobi. No może poza konkurencją, która jeżeli zauważy Twoją obecność, to naśle na ciebie swoich prawników. Urzędnicy nie weryfikują czy nowa firma nie narusza przypadkiem już zastrzeżonego znaku towarowego. Efektem tego jest to, że samemu możesz znaleźć w rejestrach nawet setki firm o identycznych nazwach takich jak TOM-BUD czy ART-BUD.

Niestety taka sytuacja generuje często spory między nimi. Skłania je również do tego, aby szybko zastrzegać swoje znaki towarowe. Chcą mieć w ręku narzędzie prawne, którym będą mogli wyeliminować konkurenta. Czyli do tej pory takie osoby nie widziały sensu w ubieganiu się o ochronę, ale kiedy na horyzoncie widzą konflikt - zmieniają zdanie.

Zwykle sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Tak kradzież cudzej marki poprzez robienie zgłoszenia na siebie jest częstym zjawiskiem. Tyle że wpycha Cię to w dwa spory - jeden o unieważnienie takiego prawa a drugi o zakazanie dalszego naruszania praw do danej marki.

8 - Pierwszy kupiłem domenę więc mam prawa do marki.

Spory o prawa do marek niemal zawsze zahaczają o kwestię domen. Wiesz już, że pojedyncze słowo nie jest utworem w myśl prawa autorskiego. A co w sytuacji, kiedy jedna osoba "kupiła" domenę a inna założyła firmę o takiej samej nazwie? Sądy już w tej kwestii się wypowiedziały. 
Po pierwsze nie można być właścicielem adresu domeny.  Tutaj jesteś niczym wynajmujący mieszkanie, z domeny wolno ci korzystać tak długo jak za to płacisz. Nie ma to nic wspólnego z własnością. Poza tym pewne prawa do nazwy marki wynikają z jej używania. Czyli zarabiania na niej poprzez sprzedaż towarów i usług, a nie samo kupienie domeny.

9 - Po zastrzeżeniu nazwy nikt nie może używać takiego słowa.

Na początku wspomniałem, że rejestracja znaku towarowego daje najsilniejszą ochronę prawną marki. Ten monopol nie jest jednak absolutny. Upraszczając, ogranicza się do niszy biznesowej, w której działasz. Dokonując zgłoszenia musisz wskazać, na jakich towarach i usługach zarabiasz. Wykorzystuje się do tego tzw. klasyfikację nicejską. 

kancelaria-patentowa-lech.jpg